wtorek, 5 stycznia 2010

Wisienka Eurotrip, część I

     Kiedy dostaliśmy od Jany zaproszenie na Sylwestra w Czechach, długo się nie namyślaliśmy. Jedynym problemem pozostawało zaplanowanie powrotu tak, by dotrzeć na lotnisko w Warszawie 2.01 o godz. 20, zabierając jeszcze po drodze walizki. Niestety, pierwszego stycznia większość publicznych środków transportu zaprzestaje działalności, jedynym więc sposobem na dotarcie z powrotem okazuje się być własny samochód. Z przyczyn niebylejakich (ściślej: z powodu obaw mojego taty) nie mógł to być nasz Bambosz (w języku potocznym Peugeot 206), rozpoczęliśmy więc poszukiwania towarzyszy podróży...
     Traf chciał, że Artur (nasz kolega ze studiów- przyp. red.) również nie miał planów sylwestrowych. Ma on w swoim posiadaniu Wisienkę (Opla Kadetta w kolorze buraczkowym- przyp. tłum.). Wisienka może nie należy do najmłodszych (jak sam właściciel twierdzi, jest młodsza od nas, ale to już raczej kobieta, a nie podlotek), ale spisuje się całkiem nieźle. Do kompletu podróżników dołączyła się jeszcze Ela (świeżo upieczona pani architekt) i trzydziestego grudnia wyruszyliśmy w drogę.
     Nasze wyposażenie turystyczne składało się z łańcuchów (w razie jakby zima miała zaskoczyć Wisienkę), GPSa z mapą aż Polski, jakiegoś atlasu, również jeno z mapą ojczyzny i screenów z Google Maps na laptopie.
     Kupujemy Żubrówkę i trochę czeskich koron. Tankujemy, Artur podczas wystawiania faktury trąbi laptopem na jakiegoś Niemca przed nami. Zwyciężyła opcja autostradowa, prujemy więc w kierunku Zgorzelca. W planie mieliśmy co prawda zjechać na Liberec, ale zjazd gdzieś nam umknął i nim się obejrzeliśmy przywitały nas wiatraki po niemieckiej stronie. Zastanawiamy się jak by tu teraz jechać, gdy nagle w lusterku wstecznym pojawia się Bundespolizei. Wyprzedzają nas, a my postanawiamy za wszelką cenę nie narazić się na wyświetlenie "BITTE FOLGEN" (już sobie wyobraziłam Niemców wywalających nasze bambetle z Wisienki) i wykonujemy mistrzowski unik zjeżdżając do McDonalds'a. Pod wpływem Pommes Frites i Kaeseburgerów podejmujemy decyzję o powrocie do Polski i odnalezieniu drogi na Pragę w Zgorzelcu. W mieście zatrzymujemy się, by zapytać w sklepie o krochmal w spreju (nie, nie jesteśmy nafazowani).

     Po drodze przypomina nam się, że na czeskie autostrady potrzebne są winiety. Zatrzymujemy się na benzinkach i pytamy o autostradovy listek, bo tylko taka nazwa nam przyszła do głowy. Winiet niet, wiec jedziemy bez. Do Pragi docieramy bez problemów, bez winiety i bez kontroli, jedyną przeszkodą jest to, że leje niemiłosiernie. Gorzej nam idzie ze znalezieniem adresu - pokonujemy kilka przecznic i pada nam bateria w laptopie. Z odsieczą przybywa Jana z Tomaszem. Wrzucamy nasze rzeczy do mieszkania i zbieramy się na basen. To znaczy połowicznie się zbieramy, bo Artur z Elą decydują się wybrać na miasto.
    
     Opowiadamy Czechom szczegóły naszej podróży, Janę rozbawia nasza podróż przez Niemcy. Pyta, czy to jakiś tajemny skrót i żartuje, czy nie bliżej byłoby czasem jechać przez Rakousko (Austrię). Wtedy jeszcze nas to śmieszy... Dowiadujemy się też, że owe czeskie winiety nazywają się dálniční známky. 

     Okazuje się, że dziś wjazd na basen jest darmowy, więc wskakujemy w kostiumy i... tu następuje chwila konsternacji. Basen w jednym końcu ma 3,5 metra, a w drugim 5 metrów. Ja się czuję troszkę nieswojo, a Karol próbuje pływać nie puszczając murku. Hartujemy się, idąc popływać chwilę w basenie na zewnątrz. Po powrocie do domu, idziemy do knajpy o nazwie Chapadlo na piwo i knedliki na przekąskę. Eli i Artura wciąż nie ma... W domu kosztujemy jeszcze wina i wciąż czekamy na resztę załogi, która najwyraźniej zabłądziła gdzieś w mieście. Hmm, Ela nie ma roaming'u, Arturowi najwyraźniej padła bateria, miejmy nadzieję, że nie zgubili kartki z adresem. Wracają koło pierwszej i idziemy w końcu spać. I tak nastał poranek sylwestrowy... 

2 komentarze:

Unknown pisze...

Nic dodać nic ująć :D
Nawet moje cytaty się zachowały :)
Wyjazd był naprawdę ekstra, dzięki Wam wszystkim za wspaniałego Sylwka :)

Pozdrawiam,
Artur

Anonimowy pisze...

(tekst sponsorowany)
a do GPS na przyszłość polecam UMPa (ump.waw.pl) - darmowy, a jest nie tylko Polska.
Podrzućcie ślad z GPSa coby skrót z Wrocka do Pragi przez Rakousko nanieść na UMPa ;)

Tomek B.