niedziela, 10 lutego 2008

Prawie jak... w T-15

Wyobraź sobie sytuację: wczesna pobudka, męczący dzień na obcojęzycznej uczelni, blada prezentacja wygłoszona przez Ciebie po niemiecku, naprędce zjedzony obiad, wieczorny wf na dobicie. Taki całkiem wieczorny- powiedzmy po 22.00. Wszyscy zajmują się już wieczorną toaletą lub czytaniem dyrdymał w internecie, a Ty brniesz samotnie do przybytku sportu. Siatkówka sprawia, że trochę odżywasz, ale mimo to wracasz do domu po północy z uczuciem zmęczenia i zamiarem spania dopóki tylko się da. Wchodzisz do windy, naciskasz 10 (na 11. piętro winda nie dojeżdża) i popadasz w odrętwienie. Nie na długo- winda zatrzymuje się... idealnie pomiędzy siódmym a ósmym piętrem. Spuśćmy zasłonę milczenia na słowa wypowiedziane po naciśnięciu wszystkich możliwych przycisków windy i braku jej reakcji na to. Jest północ, jesteś w obcym kraju, nie znasz dobrze języka, a w akademiku nie ma portierni, na którą można zadzwonić i oczekiwać aż wyciągnie Cię z tej sytuacji uśmiechnięta portierka.

Takiego scenariusza doświadczyła nasza sąsiadka - Janka. Na szczęście dzwonek alarmowy okazał się mieć połączenie z jakąś centralą (trochę inaczej niż w T-15, gdzie dzwonisz sobie a muzom), a po chwili odezwała się miła pani i po kilku nieporozumieniach językowych powiedziała, że wyśle konserwatora, by ją stamtąd wyciągnął. Po 1.5 godziny była z powrotem na dole i nawet nie oglądając się na windy, poczłapała na 11 piętro schodami. Całe szczęście, że ten serwis mają 24h/dobę...

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

nie no ryba... wstrzasajaca historia... :P normalnie mysle ze to sie nadaje nawet na jakis kryminal :D no no... :D

rybka pisze...

zobaczymy, czy w Portugalii będziesz korzystał z wind;)

Anonimowy pisze...

Będzie używał teleportera, ale będą jaja, jak się zatnie w połowie :p