środa, 27 lutego 2008

Liebe Hausmeister...

...mamy tu klein Problem - dokończyła swój żywot świetlówka w korytarzu, uprzejmie więc prosimy o jej wechseln na jakąś mniej mrugającą. A poza tym, to zastanawiamy się co zrobić z mchem, który bujnie porósł część Terasse za łazienką. Wegwerfen czy może lepiej nie ruszać? Bez obaw, studiujemy Bauingenieurwesen, wiemy, że nie możemy chodzić po tamtej części tarasu (jest pokryta tylko papą - przyp. red.), ale serca nam płaczą, kiedy widzimy takie zaniedbanie...

Mniej więcej takiej treści list (oczywiście w całości po niemiecku) wystosowaliśmy w niedzielę do Hałsmajstra. Kiedy już skończyłyśmy zaśmiewać się z ostatniego zdania (... und mein Herz weint...) Jana odniosła go do specjalnej skrzynki. Nie czekaliśmy długo na efekt, w poniedziałek zjawiło się nawet dwóch Hałsmajstrów, gadających oczywiście w zupełnie niezrozumiały sposób. Chyba bardzo się przejęli tym naszym listem, bo jeden wyposażony w szczotę i wiadereczko niezwłocznie przystąpił do usuwania niechcianej flory z tarasu, a drugi zajął się wymianą świetlówki.

Kiedy myślałyśmy, że już po sprawie, obydwaj zadzwonili do drzwi, po czym jeden uroczyście wydobył ów wspomniany list z kieszeni, pieczołowicie rozłożył, przeczytał, jakby chciał sprawdzić czy wszystkie punkty już wypełnione i spytał:
- Und
jetzt freuen sich die Herzen? (I co, cieszą się już serduszka?)

Kiedy zapewniliśmy go, że tak, Linda przypomniała sobie, że u nich w pokoju nie działa domofon. Można się dodzwonić, ale przyduszenie przycisku nie powoduje żadnego efektu. Hałsmajster młodszy wysłał starszego na dół, a kiedy tamten zadzwonił, otworzył mu drzwi bez problemu.

- Wie haben Sie das gemacht? Bei uns hat das nicht funktioniert! (Jak Pan to zrobił? Nam to zupełnie nie działało!)
- No ja... Sie beide sind Blond... (No tak, przecież obydwie jesteście blondynkami...)

PS. Poślizgi w postowaniu sponsoruje aktualnie trwająca sesja.

Brak komentarzy: