środa, 14 listopada 2007

Nie da Ci tego ojciec, nie da Ci tego matka...

Mało było do tej pory o naszych sąsiadkach, a biorąc pod uwagę, iż proces komunikacji z nimi przedstawia się jako barwny ciąg domysłów, zagadek i nadinterpretacji, jawi się on jako rzecz warta opisania.

Nasze sąsiadki z naprzeciwka to Linda i Jana - zwei tschechische Mädchen, jak to określił Hałsmajster na początku października. Chcąc nie chcąc, siłą rozpędu uczymy się więc tegoż języka południowych sąsiadów, który do tej pory kojarzył się tylko z ojczyzną Krecika (Ahoj!), Hrabala, no i Rumcajsa oczywiście (update dzięki T.B.:)).

Wymiana informacji odbywa się w języku macierzystym dla każdej ze stron, co nieuchronnie prowadzi do nieporozumień i zdziwionego wyrazu twarzy. Dla osób zaznajomionych bliżej z tematem jest oczywiste, iż w czeskim towarzystwie nie należy używać słowa szukać. Mniej doinformowanym wyjaśniam, że w czeskim jest podobnie brzmiące słowo oznacza spółkować w kontekście wulgarnym. W tej sytuacji pytanie Czecha o drogę, z jednoczesnym stwierdzeniem - szukam bankomatu, może być odebrane jako niejaka perwersja.
Parę innych "kwiatków" to słowo pachnieć, które oznacza po czesku śmierdzieć (polskie pachnie to po czesku voni). Mieszkamy na kolei (po polsku akademik), a w Polsce jest nasz rodzinny barak (po polsku dom). Czasem mamy napad (po polsku pomysł), żeby iść razem na wspólne zakupy obleczeni (ubrań).
Kiedy jednak domysły zawodzą, a kończyn nie wystarcza do zobrazowania przekazu, próbujemy sił w języku niemieckim, gdyż dziewczyny znają go lepiej niż angielski. Ponoć dlatego, że ich nauczycielka angielskiego była z Polski...i nie znała czeskiego.

Od naszych sąsiadek dowiedzieliśmy się, że przed nami pokój zamieszkiwał niejaki Władimir. Był on postacią tajemniczą, pojawiał się w mieszkaniu sporadycznie i wciąż wyglądał, jakby dopiero zwlókł się z łóżka. Prawdopodobnie pakował się w pośpiechu, lub ilość bagażu przekraczała jego możliwości, gdyż w spadku po nim pozostały:
- hantle, na oko 15 kg, 2 bidony.
- 2 szampony męskie, odżywka, gąbka naturalna (!) i ręcznik
- lampka biurowa z przepaloną żarówką
- 4 różne rodzaje pasty do butów
- płyta z mp3, nieodebrana korespondencja w skrzynce
I z ostatniej chwili, dopiero co odkryte:
- jogurt z datą przydatności do kwietnia 2007
- masło z datą przydatności do... 10.2006

Generalnie Władimir wygląda na zapominalskiego, acz dbającego o siebie...

Ahoj! (cytując Konieczkę - yyy, myślałem, że Czesi nie mają morza...)

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

A Rumcajs?! Nie zapominajcie o Rumcajsie.
Peknie prosim

T.B.

Anonimowy pisze...

Na moim pietrze ten Wladimir dostałby bana na pralnie co najmniej na miesiąc.

chora-na-nogi pisze...

o, te hantle to ja bym kciala :D da sie zrobic? :D

rybka pisze...

hehehe, chyba jak po nie tu przyjedziesz;) tylko z tego co pamiętam, to Krzysiek już coś mówił, że je chciał- pewnie będziesz musiała z nim ponegocjować;)
ps. to jest właściwie sztuk jeden, diabelnie ciężke, serio;)

chora-na-nogi pisze...

no dobra, jak jeden hantel to już nie chcę ;) niech sobie Krzysiek poćwiczy lewego bica ;)(to była wersja dla praworęcznych Krzyśków) ;)