wtorek, 6 maja 2008

Majówka, odc. 1. - Praga

Jeszcze w połowie kwietnia (polskiego kwietnia; czeski kwiecień to nasz maj - przyp. red.) dostaliśmy zaproszenie od naszej sąsiadki Jany na... palenie czarownic. Jest to jakiś czeski rytuał związany z radykalnym przywitaniem wiosny (ale co ciekawe, topienie Marzanny w marcu też mają). Podobna tradycja jest świętowana także w niektórych rejonach Niemiec. No to 30. kwietnia zapakowaliśmy się do samochodu Lindy i pomknęliśmy na południowy wschód. W Pradze krótka przeprawa metrem i dalej pociągiem (vlakiem) do Říčan (czyt. Rziczian), czyli do miejsca, w którym mieszka Jana. Szybki przepakunek i dalej znowu samochodem z Maruszką (kamratką Jany) już bezpośrednio na ognisko. Co do czarownic (czarotek), niestety nie było żadnych chętnych, więc zamiast nich piekliśmy kiełbaski. Sączyliśmy czeskie piwo z PETek i próbowaliśmy porozumieć się z resztą ekipy. Huh, ciężko było, bo o ile my ich rozumieliśmy dokładnie, o tyle oni nie mogli się domyśleć o co nam chodzi;) Ale z drobną pomocą Jany i innych języków usprawniliśmy komunikację. Znalazł się nawet jeden Czech, który znał słowo "październik" (u nich to żijen).

Na następny dzień zaplanowaliśmy przyspieszone zwiedzanie Pragi - relacja obrazkowa:

Dworzec w Pradze


Pomnik św. Wacława przed Muzeum Narodowym


Muzeum Narodowe (dla niezorientowanych - to za mną)


Lucerna - czyli św. Wacław i jazda spodem na koniu (pozdro dla ebusi:))


Człowiek, który wisi sobie gdzieś w obrębie starego miasta


Punkt obowiązkowy, czyli most Karola


Widok z zamku na Hradczanach


Katedra św. Wita - weszliśmy nawet na wieżę, po pokonaniu 286 schodów (zakręconych i wąskich jak nieszczęście;))


Duma Czech - praski granat i wyroby z niego (ma kolor podobny do bordo). I wytłumacz tu teraz Czechowi dlaczego Polacy ciemnoniebieski nazywają granatem...


Rynek staromiejski z pomnikiem Jana Husa i Kościółem Marii Panny przed Tynem


No i oczywiście Krteček (krecik), jako symbol narodowy:)
(ale kolczyków nie udało mi się znaleźć)

Oczywiście w Pradze na moście Karola prawdopodobieństwo spotkania Czecha jest bardzo nikłe;) Najwięcej słychać Niemców i Polaków. Hmm, co do tych ostatnich, to czasem aż wstyd się przyznać się do własnej narodowości:/ I co ciekawe, w Pradze pieniądze leżą na ulicy. Przynajmniej nam udało się takowe znaleźć. Entuzjazm trochę opadł, gdy okazało się, że to 1 polski grosz, a paredziesiąt metrów dalej błyszczała dziesięciogroszówka. Zwykła rozrzutność czy chęć powrotu? Jeśli chodzi o nas, to pewnie kiedyś tam jeszcze zajrzymy:)

5 komentarzy:

chora-na-nogi pisze...

ebusia dziękuje za pozdrowienia :) kartkę mi wysłałaś? :PP

rybka pisze...

Kartek nie udało mi się wysłać, gdyż ponieważ bo Jana z Tomaszem gonili nas przez całe miasto jak szaleni i brakło czasu;)

chora-na-nogi pisze...

pffffff :D
ale ja się za Tobą stęskniłam! no kurde jednak jak Cię raz w roku, w marcu, nie zobaczę to lipa jest no :D

rybka pisze...

Zawsze możemy zrobić wyjątek - zapraszam nawet i w lipcu do Drezna, albo (chyba) w sierpniu do Wrocka:)

chora-na-nogi pisze...

kiedy będzie odcinek drugi?
uwielbiam seriale, czekam z niecierpliwością!! :D